LOST-Destiny

Kelly

-Wybacz,ale chyba nie mam ochoty mowic o moim zyciu
-ludzie czasem popelniaja błedy-dodała po chwili zerkając na Alex

Rea

- Tak.. ja tez popełnilam... ale mój ojciec na to zasłużył!>

Kelly

-Zabiłaś swojego ojca?-podłapała temat ;P

Rea

- Tak... i co z tego? Zasłużył...Był okrutnym chamem.!

Kelly

-Nie nic, skoro zasluzyl-wzrusyzla ramionami
-Tylko jakim prawem wyrzucasz tej dziewcyznie teraz ze kogos zabiła skoro sama nie jestes lepsza od niej?co?

Rea

- Wiem, że te osoby które zginęły były szczęśliwe, chciały żyć i mogły żyć! A pozatym ja i tak nie wejdę do nieba... a ona mogła się odkupić.

Rea

Kelly

-Do nieba?! odkupic?! zartujesz sobie? do NIEBA nie wejdzie nikt,ani ona ani Ty ani ja, ani nikt inny.Nie ma nieba...Poza tym skad wiesz ze twoj ojciec nie chcial zyc? moze tez byl szczesliwy,ale ty mu zabralas to szczescie. moze moglby sie zmienic,ale ty mu na to nie pozwoliłas. Nie masz prawa nikogo osądzać. Nie wiesz nawet dlazcego to zorbiła..i nie miej sie przypadkiem za lepsza niz ona...-powiedziala o dziwo spokojnie po czym wstała i poszła gdzies dalej, z dzieckiem Wink

Joss · Gość

[z kieszeni mandy wypada list joss do matta.]

Rea

[ok]
- Mój ojciec na to sasłużył.- zauważyla wypadnięty list, ale zostawila go obojętnie.

Kelly

Kelly zatrzymala sie slyszac jej slowa
-Nikt nie zasługuje na śmierć-powiedziala nie odwracajac się nawet

Rea

-Więc się mylisz...

Fixer

A Steve nieudolnie próbował zrobić sobie namiot, przysłuchując się rozmowie. Z jakiejś niebieskiej płachty zrobił dach, a z paru kijków zrobił podstawę. Położył się pod "namiotem".

- Każdy zasługuje na śmierć. Jedynie Jezus z Nazaretu, albo jakiś Święty Piotr byli czyści. - Mruknął do dziewczyn.

Kelly

Zaśmiała sie i odwróciła.
-No proszę, wielcy wierzący...jestem pewna ze nawet nie czytaliście całego Pisma Świętego...
-Po piąte "nie zabijaj"-dodała po chwili
Nagle mała Clara się rozpłakała
-No już Malutka, nie płacz-pobujała ją w ramionach

Fixer

- Ja nie wierzę. Zresztą, po co wierzyć. To się okaże dopiero po mojej śmierci..