LOST-Destiny

Frank

- Ale jeszcze bardziej niebezpieczne było by czekanie tam, aż którys z tych wybryków natury po mnie przyjdzie, nie sądzisz?

Kelly

-nie sadze.-powiedizala krotko dalej obrazona xD
-ty kochasz sie narazac!
-...idiota-dodała nieco cieszej Very Happy

Frank

- Wiesz, nie zdązyłem tego zrobić przed katastrofą, po katastrofie też starałem się unikać kłopotów, ale po... jak... naprawdę... - zaciął się nie wiedząc jak to z siebie wykrztusić - Może masz rację, a może się mylisz.

Lucia

Lu spojrzała przed siebie.

Kelly

-ale po..? co 'ale po' ?! Frank! cholera! nie gadam z toba, i nigdy wiecej mnie o nic nie pros, co ty sobie w ogole myslałes? ze przyjdziesz do tego bunkra i co? bedizesz tu sam siedzial a ta rana sama z siebie sie zagoi?- zamknela sie na chwile-nie gadam z toba!-powtórzyla i odwrocila się do Lu
-na co tak patrzysz? xD-zapytała Lucii, tonem raczej spokojnym xD

Lucia

-A tak przed siebie ^^

Kelly

-aa...-zamyslila sie
-w ogole co w tym bunkrze jest ciekawego ze tak tu siedzisz?-zapytala jakby Frank'a tam nie było xD

Frank

- Dobra, może nie jestem wart uwagi, ale to Jet mój dom i proszę chociaż o odrobinę szacunku - powiedział wpatrując się w Kelly

Lucia

-Sama nie wiem Smile

Kelly

-nie zauwazyłam twojego nazwiska na drzwiach wejściowych...twoj dom, phi!
-poza tym tutaj szacunek nie ma nic do rzeczy-wzruszyła ramionami

Frank

- Kobiety, typowe to dla waszego gatunku - powiedział pod nosem zastanawiajac się nad swoją sytacją

Lucia

-Pff-mrukneła pod nosem Lu-Ah ci mezczyzni

Kelly

-co znowu jest typowe? to ze sie martwie co z ta twoja glupią nogą! i czy cie w dzungli przypadkiem nic nie zżarło? to tak! przeciez ja jestem ta bez serca, jak w ogole moge sie przejmowac takim kims jak ty-prychnęła
-oj Kelly, oducz sie pracy w zespole-powiedziala do siebie i przy okazji puknęła się w czoło
-a siedz tu sobie-dodała, z focham, wiadomo xD i wyszła z bunkra, poszła sobie gdzieś..gdzieś...daleko? Very Happy

Lucia

-Ja tez juz sobie pojde-wyszła

Frank

- Idź z Bożym błogosławieństwem moje dziecko - rzucił do wychodzącej KElly nie ukrywając uśmiechu